aaa4
Dołączył: 23 Sty 2018
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 13:11, 20 Lut 2018 Temat postu: |
|
|
Potem nastapila krwawa rzez. Obydwa lwy zaatakowaly bezbronnych juz chrzescijan, ktorzy nawet nie usilowali uciekac, co byc moze rozbawiloby widownie. Trzymali sie zbici w gromadke, lwy z trudem wyluskiwaly pojedyncze osoby. Szybko wydalem rozkaz, aby wypuscic dwa rozjuszone niedzwiedzie. Zwierzeta wspolnie szybko uporaly sie z ludzmi, po czym stoczyly miedzy soba imponujaca walke. Szczegolnie lew, ktory wykazal fanatyczna odwage, zyskal sobie sympatie widzow.
Bylem wstrzasniety smiercia Jukunda, chociaz wyrok na niego zapadl juz w czasie pozaru Rzymu. Wroce pozniej do tych spraw. Teraz przypominam, ze ponosilem odpowiedzialnosc za widowisko, ktore musialo toczyc sie dalej. W pewnej chwili przedarl sie do mnie jeden z niewolnikow z Cerei, aby promieniejac radoscia powiedziec mi, ze dzis rano Klaudia urodzila mi zdrowego syna. Matka i dziecko czuja sie dobrze, a Klaudia prosi o zgode, by synowi dac na imie Klemens.
A wiec w tym samym czasie, kiedy jeden moj syn, Jukund, zginal, bohatersko walczac z lwem, narodzil sie drugi! Musialem to uznac za sprzyjajaca zapowiedz na przyszlosc. Imienia Klemens, co znaczy potulny nie uznalem za trafne, jesli uwzglednic chwile, w ktorej dotarla do mnie wiadomosc o jego narodzinach. Postanowilem jednak z radosci Pozwolic Klaudii na spelnienie jej zyczen, bo przeciez bede musial udzielic jej wielu wyjasnien. Ale w sercu od poczatku nazywalem Cie Juliuszem, moj jedyny synu!
Widowisko trwalo do poznego popoludnia. Oczywiscie, wydarzylo sie wiele niespodziewanych sytuacji, ale tak dzieje sie zawsze, gdy na arenie wystepuja dzikie zwierzeta. Na ogol sytuacje te znajdowaly szczesliwe dla mnie rozwiazanie, a widzowie przypisywali je moim zdolnosciom organizacyjnym. Podejmowali tez wiele zakladow, wybuchlo kilka bojek, jak zwykle przy okazji takich widowisk.
W gornych lawach siedziala grupa saduceuszy. Byli to swiatli i weseli Zydzi, nosili szaty na modle rzymska, golili brody, a nawet scigali sie w cyrku. Teraz jeden z nich troche przesadzil w okazywaniu radosci z powodu losu chrzescijan, zbyt glosno wolajac "Alleluja", co, o ile wiem, jest kryptonimem zydowskiego Boga. Krzykiem tym zdenerwowal gawiedz. Kilku mocnych drabow zrzucilo go nizej, tam inni zlapali go i jak pilke cisneli w dol, a ci z samego dolu - przerzucili przez ogrodzenie ochronne wprost pod paszcze dzikich bestii. Publicznosci bardzo spodobala sie zabawa, Zydzi ublagali przydzielenie im ochrony i uciekli z cyrku, bojac sie, ze zdziczaly tlum cala ich gromadke zepchnie na arene. Wielu Rzymian zywilo ukryta zawisc, jako ze zydowska dzielnica ocalala w czasie pozaru.
Takie incydenty jak ten z saduceuszami wiele osob uwazalo za inscenizacje, majaca urozmaicic program. Ludzie pozdrawiali mnie i prosili o jeszcze, wiec musialem podnosic reke i w imieniu swoim, Nerona oraz Poppei wyjasniac sytuacje. Przyznam, ze kilka z tych dodatkowych numerow chetnie uznalbym za wlasne.
Pod koniec dnia rozpoczelo sie przedstawienie historii Dirke z udzialem dzikich bykow hyrkanskich. Niespodzianie otwarto wszystkie wejscia na arene. Z roznych stron wypadlo okolo trzydziestu dzikich bykow, dzwigajac na karkach byle jak poprzywiazywane do rogow mlode dziewczeta. Wiwatom nie bylo konca. Aktorzy teatralni, zzerani przez zawisc wobec powodzenia mojego programu, postanowili wymyslic cos nadzwyczajnego. Zlecilem im umocowanie dziewczyn, ale nie potraflili tego zrobic, musieli im pomoc moi doswiadczeni pracownicy. Zawiodlo tez zbudowanie grot skalnych. Zaledwie zawodowi aktorzy zaczeli odgrywac historie Dirke, dzikie byki strzasnely dziewczeta, wyrzucily je wysoko w gore i poprzebijaly rogami. Ledwo dwa byki zawlokly swoje ofiary do pieczar skalnych, aby je tam, zgodnie z fabula legendy, okaleczyc. Nie moglem zapobiec modyfikacjom, wprowadzonym wszak przez nierozumne zwierzeta.
Pozostalych chrzescijan rzucono wprost pod nogi bykow. Ku mojemu zadowoleniu zachowywali sie nadzwyczaj dzielnie. Ogarnieci szalem walczyli z bykami, nieustraszenie idac wprost na nie, skakali im niemal na rogi. Publicznosc wiwatowala i nawet odczuwala do nich sympatie. Byki szybko rozprawily sie ze swymi ofiarami, po czym zaczely obalac krzyze i bosc ukrzyzowanych, a po chwili jely rozbijac barierki ochronne z takim impetem, ze siedzacy najblizej znalezli sie w niebezpieczenstwie. Zabawa jednak zblizala sie ku koncowi. Spojrzalem w niebo i z ulga odetchnawszy wydalem lucznikom rozkaz wystrzelania bykow. Uczynili to odwaznie i umiejetnie, podchodzac blisko zwierzat. Publicznosc wiwatowala, a przeciez na poczatku balem sie monotonii!
Tygellin chcial podpalic barierki, do ktorych przybite byly krzyze, ale Neron zabronil mu w obawie, ze ogien moze sie rozprzestrzenic. Po wyjsciu widzow pretorianie obeszli caly teren i przebijali ukrzyzowanych wloczniami; Neron uznal, ze nie powinni cierpiec dluzej niz ci, ktorzy zgineli w plomieniach lub poniesli smierc od klow i rogow dzikich zwierzat.
Post został pochwalony 0 razy
|
|